Poważny skurcz a raczej nie skurcz tylko ból prawej łydki przy próbie ruchu w trakcie biegu po 700 m od wystartowania, ból był taki nie znośny w momencie próby przemieszczania się że mówił mi wręcz wracasz do domu i nici z biegania :( w bez ruchu jakoś specjalnie nie bolało jak to ma miejsce przy zwykłych skurczach. Nie wiem ale zrzucił bym winę na białe a raczej siwe pieczywo żytnie ze słonecznikiem które wczoraj próbowałem czyli 'gluten' i inne chemiczne dziadostwa które tam pakują nie wiem może nie znam się. Zacząłem maszerować powoli do przodu ze sporym bólem który to na szczęście stopniowo zaczął ustawać aż wkrótce postanowiłem truchtać i nie poddawać się choć w głowie zakwitała już myśl przegrania dystansu połówki w dzisiejszym biegu 🤔 tak oto się stało że na 1,5 km wcisnąłem pauzę na krótkim postoju i pobiegłem bez uruchamiania liczydła więc kolejne 4 km mam w pamięci 😱 czyli wcieło i normalnie gdzie na mecie powinienem mieć 21 miałem jeszcze do nadrobienia żeby bieg liczył się do tych szatańskich statystyk w rankingach etc. O śmieciach w Lesie żal pisać znowu leży tego od cholery... Z miłych rzeczy to takie że dzięki temu że pobiegłem na 7-8 km spotkałem prawie 50-60 Mikołajek i Mikołajów w marszu kijkowym na trasie rekreacyjnej wyznaczonej do tego celu 🎅🤶🎅🤶🎅🤶 nie mogłem tego odpuscić musiałem im chociaż jedno foto strzelić 🎅🏃 ech a myślałem dziś niby o tej mycce żeby włożyć na głowę do biegania . W Lesie od rana sporty pełną parą a będzie tych aktywności jeszcze więcej w ciągu dnia w związku z psychonienormalną sytuacją na świecie i chwała ludziom ZDROWEJ woli za to Zdrawiam Miłego Dnia!